news archive 2013:04-15

pl
Eksplozje w Bostonie. Silne spadki na Wall Street
Słabe dane z Chin popsuły nastroje. Spadki pogłębiły się w końcówce sesji po doniesieniach o wybuchach w Bostonie
2013-04-15 22:21:00 parkiet.com.pl

USA: Wybuchy podczas maratonu w Bostonie

Maraton bostoński to jeden z najstarszych na świecie. Miało brać w nim udział 27 tys. osób. Podobno wśród biegaczy było 29 Polaków. Żaden z nich nie zginął. Pierwsze doniesienia medialne mówiły o kilku lub kilkunastu osobach rannych. Wkrótce okazało się, że liczba poszkodowanych sięga ponad stu osób. Komunikaty mówią o trzech ofiarach śmiertelnych. Wszyscy, którzy zgromadzili się na ulicach zostali ewakuowani z rejonu, w którym doszło do wybuchów. Póki co, nie wiadomo, czy to był zamach, ale...
2013-04-15 21:38:34 tygodnikzamojski.pl

Gen. Bielawny dementuje informacje o rannych ze Smoleńska
- Z uwagi na moją sytuację prawną nie będę komentował słów płk. Tomasza Grudzińskiego. Mogę tylko oświadczyć, że pułkownik mija się z prawdą i najprawdopodobniej spotkamy się w sądzie - powiedział nam gen. Paweł Bielawny, do niedawna wiceszef Biura Ochrony Rządu, oskarżony w niedopełnienie obowiązków w związku z wizytami prezydenta i premiera w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku.
Prezydencki Tu-154M rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku (fot. Bartosz Staszewski, PRSTeam, www.prsteam.net)
2013-04-15 20:53:48 wprost.pl

Zamach podczas maratonu w Bostonie
W środę telewizja CNN podała, że śledczy zidentyfikowali i aresztowali podejrzanego w tej sprawie - jednak stacja wkrótce wycofała się z tych informacji.
2013-04-15 19:34:00 polityka.pl

Wygraj staż w Dolinie Krzemowej
Trwa konkurs "Polska innowacyjna. Jak przeskoczyć kryzys?". Główna nagroda - staż w Dolinie Krzemowej w Kalifornii
2013-04-15 19:31:00 zyciewarszawy.pl

Rzeczy, za które grozi ekskomunika
Ekskomunika to najsurowsza kara w Kościele katolickim. Kiedyś stosowana do walki z wrogami Kościoła, dziś stosowana jest niezwykle rzadko. Co jednak nie oznacza, że wcale. Przedstawiamy grzechy za które można zostać wykluczonym z Kościoła.
Ekskomunika to najsurowsza kara w Kościele katolickim (fot. sxc.hu)
2013-04-15 18:58:05 wprost.pl

Europa pod kreską
Indeksy europejskich giełd spadły, pociągnięte w dół przez spółki z sektora wydobywczego
2013-04-15 18:32:00 parkiet.com.pl

Chiński niedźwiedź ścisnął giełdy
Europejskie parkiety w poniedziałek świeciły na czerwono za sprawą rozczarowujących danych z chińskiej gospodarki
2013-04-15 18:05:00 parkiet.com.pl

Gen. Jaruzelski: byłem złym ojcem
Jakim ojcem był gen. Wojciech Jaruzelski? - Kiepskim. Złym nawet - mówi były prezydent i I sekretarz KC PZPR w rozmowie z Magdaleną Rigamonti. - Było mnie mało w domu i córce nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu. Jednak wie pani – albo,albo. Albo rodzina, albo służba. Byłem ministrem obrony narodowej. Wyjazdy, ćwiczenia, poligony, dużo roboty, zaangażowanie. W domu bywałem gościem. I mam niedosyt - dodaje.
Wojciech Jaruzelski i Magdalena Rigamonti (fot. Maksymilian Rigamonti)
2013-04-15 17:21:14 wprost.pl

PIŁKA NOŻNA: Zawodniczki Gaudium Zamość zagrają w Mistrzostwach Polski Młodziczek

Wczoraj kadra młodziczek LZPN przegrała co prawda z Podkarpackim ZPN 0-2, ale i tak ma zapewniony awans do półfinałów Mistrzostw Polski kadr wojewódzkich. Bo w tabeli rozgrywkowej, dzięki zwycięstwu w rundzie jesiennej ma lepszy bilans bramkowy z Małopolskim ZPN (1-0,2-2) i Podkarpackim ZPN (5-2,0-2). Do rozegrania lubelskim piłkarkom pozostaje jeszcze jedno spotkanie ze Świętokrzyskim ZPN. Jeżeli lubliniankom uda się wygrać, awansują z pierwszego miejsca. W kadrze wojewódzkiej grają zamościanki: Iza Hyrycz , Dominika Mrozik i Joanna Suchowicz....
2013-04-15 16:47:38 tygodnikzamojski.pl

Na spółkach surowcowych będzie można zarobić
Poniedziałek upływa pod znakiem głębokich spadków kursów firm surowcowych. Tymczasem analitycy uważają, że w większości ich kurs powinny być wyższe
2013-04-15 16:35:00 parkiet.com.pl

BUŁGARIA: Awaria w elektrowni atomowej

Jak zapewniają pracujący na miejscu specjaliści, awaria nie stwarza żadnego zagrożenia. Poziom radioaktywności nie wzrósł. Trwają prace przy usuwaniu usterki. Elektrownia Kozłoduj produkuje jedną trzecią elektryczności w Bułgarii. Specjaliści z UE uznali ją za niewystarczająco bezpieczną i dlatego cztery z sześciu reaktorów zostały zamknięte. Był to jeden z warunków przystąpienia Bułgarii do Unii Europejskiej w 2007 roku.  
2013-04-15 16:32:19 tygodnikzamojski.pl

Prof. Paweł Artymowicz komentuje „Raport” zespołu Antoniego Macierewicza | Zespołowa porażka
Stanisław J. Lec powiedział kiedyś, że można robić genialne rzeczy na siłę, tylko trzeba ją mieć.
2013-04-15 16:26:00 polityka.pl

LUBAWA: Wyniki sekcji zwłok: dzieci urodziły się żywe

Do makabrycznego odkrycia w Lubawie doszło w zeszłym tygodniu. zaraz po tym, jak w zamrażalniku lodwówki w domu małżeństwa D. znaleziono ciała czterech noworodków ich matka została zatrzymana. Kobieta usłyszała zarzut poczwórnego zabójstwa. Grozi jej dożywocie. Na swój proces ma, decyzją sądu, czekać w areszcie. Jej mąż nie został aresztowany. Przesłuchano go wyłącznie w charakterze świadka. Wkrótce po tym mężczyzna wyszedł na wolność.
2013-04-15 16:25:15 tygodnikzamojski.pl

HOKEJ: Polacy walczą w Mistrzostwach Świata

Podczas niedzielnego spotkania Polacy nie dali Litwinom najmniejszych szans. Pokonali ich 1:0; 2:0 i 2:0. Autorzy bramek to: Krystian Dziubiński (3 minuta), Leszek Laszkiewicz (35), Paweł Dronia (37), Adam Bagiński (46), Krzysztof Zapała (58). Dzisiaj w Doniecku Polscy hokeiści stają do potyczki z Rumunami.
2013-04-15 16:20:13 tygodnikzamojski.pl

REGION: Antoni Macierewicz w Krasnymstawie, Tomaszowie, Zamościu i Biłgoraju

Mieszkańcy Krasnegostawu i okolic spotkać się z Przewodniczącym Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M bedą mogli o godz. 12 w sali Domu Weselnego Nina (ul. Poniatowskiego 15). Później Macierewicz pojedzie do Tomaszowa na spotkanie, które o godz. 14.30 rozpocząć się ma w w sali widowiskowej Tomaszowskiego Domu Kultury (ul. Lwowska 72). W Zamościu polityk PiS pojawi się ok. godz. 17. Wtedy na Rynku Solnym ma dokonać uroczystego otwarcia wystawy "Warto być Polakiem", zorganizowanej przez Klub Gazety Polskiej. Na godz. 17.30...
2013-04-15 16:13:41 tygodnikzamojski.pl

GP Adrenalina planuje debiut na NewConnect
GP Adrenalina planuje debiut w alternatywnym systemie obrotu warszawskiej giełdy w II kwartale 2013 - podała spółka w komunikacie.
2013-04-15 15:35:00 parkiet.com.pl

Aviva OFE wierzy w dobre perspektywy Compu
Fundusz emerytalny Aviva przekroczył próg 10 proc. głosów w informatycznej spółce.
2013-04-15 15:29:00 parkiet.com.pl

24,4 mld zł deficytu po marcu
Po trzech miesiącach deficyt budżetu państwa sięgnął 24,4 mld zł, czyli 68,6 proc. planu na cały rok – podało Ministerstwo Finansów w szacunkowym wykonaniu budżetu państwa po marcu.
2013-04-15 15:19:00 parkiet.com.pl

NWR najniżej od przeszło 4 lat
Kurs notowanej w Londynie, Pradze i Warszawie spółki węglowej na warszawskim parkiecie spadł po raz pierwszy od ponad czterech lat poniżej poziomu 10 zł.
2013-04-15 15:16:00 parkiet.com.pl

GM. MIRCZE: Kto odbuduje spalony dom?

Gmina Mircze, dzięki inżynierowi z Zamościa ma już projekt budynku. Goptowe jest także pozwolenie na budowę. Teraz trzeba postawić dom dla rodziny z radostowa. To ma być parterowy budynek, dostosowany do potrzeb niepełnosprawnej Sylwii, która wraz z rodziną w pożarze straciła dach nad głową. Jest kilku przedsiebiorców i samorządów, które zadeklarowały pomoc w zorganizowaniu materiałów budowlanych. Sfinansują zakup cegieł, okien, dachu i mebli. Potrzeba jeszcze firmy, która zajęłaby się realizacją inwestycji. Wykonawcy,...
2013-04-15 14:50:57 tygodnikzamojski.pl

Prezes Waspolu rezygnuje
Paweł Wyszyński złożył rezygnację z funkcji prezesa Waspolu. Ze stanowiskiem członka zarządu pożegnali się także Agnieszka Fijałkowska i Jan Wyszyński.
2013-04-15 14:50:00 parkiet.com.pl

Szwecja: bezpieczna przystań dmucha na zimne
Szwecja ma dług publiczny w relacji do produktu krajowego brutto mniejszy niż połowa średniej dla państw strefy euro, ale to wciąż za dużo, jeśli ma się uodpornić na zagrożenia czające się w globalnej gospodarce. Takie jest stanowisko Hansa Lindblada, szefa urzędu ds. zadłużenia.
2013-04-15 14:28:00 parkiet.com.pl

MIRCZE: Pierwsze urodziny Klubu Seniora. Była impreza (zdjęcia)

Do udziału w spotkaniu seniorzy zaprosili wielu gości, którzy mieli okazję posłuchać relacji Zbigniewa Kosińskiego z tego, co Klubowi udało się w ciągu ostatnich 12 miesięcy dokonać. Jubilaci otrzymali ponadto list gratulacyjny od wójta Lecha Szopińskiego oraz od Przewodniczącej Rady Gminy - Marty Małyszek. Na zakończenie wszyscy wzięli udział we wspólnym poczęstunku przygotowanym przez jubilatów. Przez pierwszy rok swojego istnienia Klub Seniora zorganizował, przy wsparciu biblioteki, m.in. spotkanie wielkanocne, wycieczkę sentymentalną...
2013-04-15 14:27:07 tygodnikzamojski.pl

Nadwyżka w handlu zagranicznym w okresie I-II wyniosła 76,1 mln euro
Nadwyżka w handlu zagranicznym w okresie styczeń-luty 2013 roku wyniosła 76,1 mln euro - poinformował Główny Urząd Statystyczny.
2013-04-15 14:25:00 parkiet.com.pl

Play miał dobry kwartał, rozmawia z polskimi bankami
- Co czwarta firma ma przynajmniej jedną kartę w Play – powiedział dziś Bartosz Dobrzyński, członek zarządu P4, operatora tej sieci przy okazji prezentacji nowych ofert dla klientów biznesowych.
2013-04-15 14:20:00 parkiet.com.pl

Mocny spadek deficytu
Deficyt na rachunku bieżącym w lutym wyniósł 854 mln euro i spadł z 1,68 mld euro w styczniu – podał NBP.
2013-04-15 14:19:00 parkiet.com.pl

Inflacja najniższa od niemal 7 lat
Ceny w marcu były o 1 proc. wyższe niż rok temu – podał GUS. Inflacja wyhamowała tym samym z 1,3 proc. w lutym.
2013-04-15 14:16:00 parkiet.com.pl

Abpol Company Polska zadebiutuje na NewConnect w czwartek
Abpol Company Polska, spółka świadcząca usługi dystrybucji, zadebiutuje 18 kwietnia na rynku NewConnect - podała giełda w komunikacie.
2013-04-15 13:43:00 parkiet.com.pl

Finanse publiczne w ryzach
Nowe reguły fiskalne pozwolą Polsce i krajom regionu uniknąć prowadzenia polityki cięć wydatków i podnoszenia podatków.
2013-04-15 13:36:00 parkiet.com.pl

TVN wypłaci 64 gr dywidendy na akcję
Walne zgromadzenie akcjonariuszy TVN zdecydowało o przekazaniu na wypłatę dywidendy całego zysku netto spółki za ubiegły rok oraz do 222,88 mln zł z kapitału rezerwowego.
2013-04-15 13:32:00 parkiet.com.pl

Płać podatki w Warszawie
Zostały tylko 2 tygodnie na rozliczenie PIT. Warszawa przypomina: jeśli mieszkasz i pracujesz w stolicy płać tam podatki
2013-04-15 13:29:00 zyciewarszawy.pl

Runął kurs Agrotonu
Akcje ukraińskiego producenta nasion słonecznika mocno tanieją. Dzisiaj po południu notowania zostały zawieszone. Teoretyczny kurs otwarcia spada o 36,1 proc., do 2,30 zł. To druga sesja z rzędu przeceny Agrotonu.
2013-04-15 13:17:00 parkiet.com.pl

Europa wystraszyła się Chin
Trwa wyprzedaż na giełdach Starego Kontynentu. Rynkom akcji szkodzi zwłaszcza przecena na rynku surowców wywołana danymi z Państwa Środka
2013-04-15 13:02:00 parkiet.com.pl

Na warszawskim parkiecie pojawiły się oznaki odwilży
Większość indeksów GPW miała udany tydzień. WIG20, WIG i mWIG40 zyskały po ponad 2 proc., co stanowi solidny fundament do kontynuacji zwyżek w nowym tygodniu. Słabością raził niestety wskaźnik małych spółek
2013-04-15 13:00:00 parkiet.com.pl

Wniosek o odwołanie ministra skarbu na posiedzeniu Sejmu 8-10 maja
Wniosek klubu PiS o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego będzie rozpatrzony na posiedzeniu Sejmu w dniach 8-10 maja - poinformowała Kancelaria Sejmu.
2013-04-15 12:48:00 parkiet.com.pl

Węglokoks z tym samym prezesem
Rada nadzorcza eksportera węgla powołała nowy zarząd
2013-04-15 12:43:00 parkiet.com.pl

„Udany” mityng PiS w Rybniku. Śniadek, kandydat Piecha i jeden emeryt
Miało być wielkie spotkanie górników z posłami PiS. Tymczasem na spotkanie przyszła jedna osoba z zewnątrz - emeryt Piotr.
2013-04-15 12:20:20 nczas.com

Huśtawka na kursie Monnari
Akcje odzieżowej spółki od kilku tygodni nieustannie drożeją i tanieją. Dzisiaj kurs rośnie o 5,11 proc., do 3,50 zł. Jutro firma pokaże raport roczny.
2013-04-15 12:18:00 parkiet.com.pl

Mamy więcej przesłanek za powrotem do zwyżek dolara
Słabe dane z Chin, jakie poznaliśmy w nocy zepsuły nastroje na rynkach azjatyckich.
2013-04-15 12:15:00 parkiet.com.pl

Rajd na Wall Street powinien trwać
Jeśli ktoś się obawia o kondycję amerykańskiego rynku akcji, to indeks szerokiego rynku Standard&Poor’s500 powinien go uspokoić. W biciu rekordów nie przeszkodził mu nawet największy spadek rentowności obligacji skarbowych od czerwca minionego roku.
2013-04-15 12:12:00 parkiet.com.pl

Spółki giełdowe powinny się dzielić zyskiem z akcjonariuszami
Amerykańscy emitenci wypłacają dywidendę cztery razy w roku, polscy – raz na cztery lata
2013-04-15 12:00:00 parkiet.com.pl

DI BRE pozytywnie o KGHM
Analitycy oczekują odbicia na rynku metali a tym samym poprawy notowań Polskiej Miedzi
2013-04-15 11:55:00 parkiet.com.pl

Złodzieje kabli upatrzyli sobie bloki
Warszawskie wspólnoty mieszkaniowe padają ofiarą złodziei kabli elektrycznych. Na warszawskiej Woli w ostatnich dniach doszło do kilku przypadków włamań do piwnic i kradzieży miedzianych kabli
2013-04-15 11:52:00 zyciewarszawy.pl

Elemental Holding sprzedał obligacje za 15 mln zł
Firma zajmująca się recyklingiem sprzedała 150 papierów o wartości 15 mln zł – nie trafią one do obrotu na Catalyst. Wpływy Elemental Holding przeznaczy na przejęcie pakietu akcji Terra Recycling (przetwarzanie zużytego sprzętu elektrycznego i elektrycznego).
2013-04-15 11:39:00 parkiet.com.pl

Zmarł Andrzej Garlicki (1935-2013)
Profesor dr hab. Andrzej Garlicki, wybitny historyk , wieloletni dziekan wydziału historii Uniwersytetu Warszawskiego, autor znakomitych książek, w tym monumentalnej i pionierskiej biografii Józefa Piłsudskiego, był naszym redakcyjnym kolegą od 1982 r.
2013-04-15 11:22:00 polityka.pl

Na taryfę ulgową kobieta nie ma tu co liczyć
Rozmowa ze strażak KAROLINĄ PRZENIOSŁO o ćwiczeniach na poligonie, służbie w straży pożarnej, walce z żywiołem i pracy z mężczyznami.
2013-04-15 11:00:00 nowosci.com.pl

Mówca potrafi milczeć
Rozmowa z JOANNĄ KISIELIŃSKĄ, studentką prawa UMK, zdobywczynią nagrody dla Najlepszego Mówcy i członkinią drużyny, która zdobyła III miejsce w Europejskim Konkursie Praw Człowieka w Strasburgu.
2013-04-15 11:00:00 nowosci.com.pl

Myśl, dziecko! Tak, jak potrafisz
Przedszkolak na pytanie opiekuna nie odpowie: „Nie wiem”. Jeśli zapomniał, zaimprowizuje, przekonany, że sam potrafi wymyślić rozwiązanie.
2013-04-15 11:00:00 nowosci.com.pl

Nowe „ja” wychodzi z sieci
Kobietom łatwo przychodzi płacenie specjalistom za wykreowanie się w Internecie. Są też gotowe same zająć się budowaniem swego obrazu, by mieć wszystko pod kontrolą. Mężczyźni częściej niż one popełniają wizerunkowe gafy.
2013-04-15 11:00:00 nowosci.com.pl

Słabszy I kwartał Novity
Jak wynika ze wstępnych danych producent włóknin w marcu osiągnął 5,8 mln zł przychodów ze sprzedaży. Wynik jest o 21,6 proc. gorszy niż rok wcześniej.
2013-04-15 10:58:00 parkiet.com.pl

Lista niespełnionych obietnic Tuska
Niższe podatki, tańsze przedszkola, czy wsparcie młodych przy kupnie mieszkania. Donald Tusk i jego urzędnicy naobiecywali Polakom bardzo dużo i jak na razie szans na realizacji tych obietnic nie ma.
2013-04-15 10:50:27 nczas.com

Wilq reklamuje Hoop Colę
Rusza nowa kampania reklamowa popularnej polskiej coli. Występuje w niej komiksowy bohater.
2013-04-15 10:45:00 parkiet.com.pl

DM IDMSA podniósł rekomendację, cenę docelową dla Lotosu
Analitycy Domu Maklerskiego IDMSA podwyższyli rekomendację dla akcji Lotosu do „kupuj” z „trzymaj” oraz ich wycenę do 48,2 z 38,4 zł.
2013-04-15 10:30:00 parkiet.com.pl

MF: rząd nie planuje częściowej ani całkowitej nacjonalizacji OFE
Rząd nie planuje częściowej ani całkowitej nacjonalizacji otwartych funduszy emerytalnych - poinformował wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk. Dodał, że MF proponuje, by na 10 lat przed emeryturą środki z OFE przenosić stopniowo do ZUS
2013-04-15 10:13:00 parkiet.com.pl

Czas prawdziwych emocji
Dynamiczny powrót apetytu na ryzyko i nowe rekordy w trendach na Wall Street przykryły dobrym wynikiem tygodnia reakcje giełd na raporty kwartalne amerykańskich spółek, ale w nowym tygodniu rynkom nie uda się uniknąć zderzenia z pytaniami o fundamenty.
2013-04-15 10:03:00 parkiet.com.pl

Credit Suisse ściął cenę docelową dla PGNiG do 4,6 zł
Credit Suisse obniżył cenę docelową dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) do 4,6 złotego z 4,7 złotego, a jego rekomendacja dla akcji spółki to "gorzej niż rynek", podał w poniedziałek bank.
2013-04-15 10:00:00 parkiet.com.pl

Wojna o polską żywność
Alarmujące doniesienia o fatalnej jakości naszej żywności co chwila przetaczają się przez media. Ile jest w nich prawdy? Niewiele. To element czesko-słowackiej wojny spożywczej z Polską. O wielkie pieniądze.
Czeskie i słowackie media już od roku prowadzą otwartą wojnę z polską żywnością. W nagłówkach namawiają do niekupowania polskich produktów Fot. Peter Izdynsky
2013-04-15 09:56:58 wprost.pl

„Zimna wojna o 54 mld euro”
Kwestia odszkodowań niemieckich za okupację Grecji w czasie II wojny światowej wywołuje kolejne napięcia między Berlinem a Atenami.
2013-04-15 08:16:01 polityka.pl

Każdy reżyser to manipulator - rozmowa z François Ozonem

Krytyka mnie nie boli, chociaż oczywiście wolę byćwynoszony pod niebiosaFrançois Ozon – rocznik 1967, jeden z najbardziej interesujących współczesnych reżyserów francuskich. Jegopierwsze filmy długometrażowe, „Sitcom” (1998) i „Les amants criminels” (1999), wywołały skandal ze względu na brutalność i atakowanie tabu, późniejsze tytuły – w tym znane w Polsce „Pod piaskiem” (2000), „8 kobiet” (2002), „Basen” (2003), „5x2 pięć razy we dwoje”(2004), „Czas, który pozostał” (2005) czy „Żona doskonała” (2010) – spotkały się z uznaniem zarówno krytyki, jak i publiczności, ugruntowały też jego międzynarodową sławę. Ozon to reżyser kameleon, próbujący sił w coraz to nowych gatunkach, demaskator obnażający grę pozorów i masek, manipulację i samotność jednostki w społeczeństwie. 24 maja do kin wejdzie 13. długometrażowy film Ozona, „U niej w domu”.Rozmawia Joanna OrzechowskaBył pan zawsze wspaniałym portrecistą kobiet.– To prawda, że chętnie filmuję kobiety. Fascynują mnie, uważam, że są dużo bardziej interesujące od mężczyzn – odważne, inteligentne, skłonne do poświęceń. Bohaterami ostatniego filmu, „U niej w domu”, są jednak mężczyźni. Być może to rodzaj naturalnej ewolucji z mojej strony.Kobiety też są w nim obecne. Wszystko zaczyna się przecież od namiętności, którą w młodym chłopaku wzbudza matka kolegi – piękna Esther, zagrana przezEmmanuelle Seigner...– To punkt wyjścia do historii manipulacji i uzależnienia. Ale przyznaję, że postać Esther zafascynowała mnie w równym stopniu co sylwetki męskich protagonistów – ta kobieta, dusząca się w mieszczańskim komforcie, jest jedną wielką tęsknotą. To współczesna Emma Bovary, tylko bardziej konformistyczna. Albo po prostu życiowo rozsądna, jak kto woli.Zawsze fascynowało pana mieszczaństwo, klasa średnia z jej ograniczeniami, hipokryzją i ukrywaną pustką. Również tu ukazuje pan życie prywatne pozornie idealnej rodziny.– Moja fascynacja mieszczaństwem i jego kodami jest typową fascynacją czymś nieznanym – przyglądam się klasie średniej jak egzotycznemu zwierzęciu. Sam pochodzę z rodziny intelektualistów, ale jako dziecko marzyłem, żeby mieszkać w ładnym domu na przedmieściu, właśnie jak bohaterowie „U niej w domu”. Ich sposób życia jednak przypomina bardziej amerykańską klasę średnią – we Francji kobiety najczęściej pracują.STRASZNI MIESZCZANIE, ALE Z GŁĘBIĄPana bohaterowie to zawsze postacie złożone, czasami wręcz makiaweliczne. Czy życie rzeczywiście opiera się na wzajemnej manipulacji?– Wystarczy rozejrzeć się wokół. Tak, życie opiera się na manipulacji, tej dobrej i tej złej. Polityka, sztuka, miłość – manipulacja jest obecna wszędzie. My także manipulujemy innymi, zupełnie jak moi bohaterowie.Stąd może bierze się ich wewnętrzne rozdarcie…– To prawda, wszystkie moje postacie szukają swojego miejsca – w relacji z drugim człowiekiem, w życiu, w świecie. Są bardzo wzruszające, każda ma ukrytą, intymną ranę. W „U niej w domu” członkowie mieszczańskiej rodziny początkowo wydają się wręcz karykaturalni, ale kiedy spadają maski, nagle nabierają głębi. Interesują mnie bohaterowie, którzy ewoluują, zmieniają się, a razem z nimi zmienia się nasze spojrzenie. Nigdy ich nie oceniam. Reżyser musi kochać albo przynajmniej lubić swoje postacie, w przeciwnym razie staje się sędzią. Nie interesuje mnie orzekanie, że coś jest złe czy dobre. Po prostu towarzyszę moim bohaterom, przyglądam się, jak odkrywają prawdę o sobie.Pana również uważa się za wielkiego manipulatora – kina.– Często zarzucano mi, że manipuluję widownią – to prawda. Każdy reżyser jest manipulatorem! Robię wszystko, żeby film podobał się i mnie, i widzowi. W karierze każdego artysty zawsze istnieje moment, w którym osiąga on stan osmozy z publicznością. W moim przypadku zaczęło się to wraz z filmem „Pod piaskiem”. Nie wiadomo oczywiście, co będzie dalej, ale specjalnie mnie to nie martwi – bardzo wcześnie zrozumiałem, że nie zawsze musimy się podobać. Dlatego krytyka mnie nie boli, chociaż oczywiście wolę być wynoszony pod niebiosa.Jest pan znany z ekranowego voyeuryzmu, kamera wkracza u pana w najintymniejsze sfery życia bohaterów.– Pod tym względem „U niej w domu” jest moim najbardziej hitchcockowskim filmem, świadomie podkreślającym aspekt obserwacji: zarówno ze strony widza, jak i samych bohaterów.Lubi pan się bawić gatunkami filmowymi, w pana filmografii można znaleźć dramaty, komedie, a nawet film kostiumowy. Tym razem zainteresował się pan dreszczowcem.– Lubię konkretne gatunki, być może dlatego, że lubię bawić się formą, konwencją. Thriller przemawia do każdego widza, nawet jeśli „U niej w domu” nie jest wyłącznie thrillerem – zawiera także elementy komedii, groteski i dramatu psychologicznego.GRA NA CZUŁYCH STRUNACHTo jednak przede wszystkim, jak zwykle u pana, analiza ciemnych stron psychiki. Odsyła nas pan regularnie do naszych obsesji i słabości. Czy dobrze pan się czuje w roli demaskatora?– Pragnę wywołać żywą reakcję u widza, dotknąć jego czułych strun. Staram się uzyskać efekt zwierciadła, nawet jeśli miałoby ono deformować. Zapewne dlatego długo uważano mnie za prowokatora – przeszkadzałem, ponieważ mówiłem rzeczy niepopularne i obnażałem to, co pozostawało ukryte. Mimo wszystko uważam, że lepiej spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Nawet jeśli prawda boli.Jako młody realizator atakował pan społeczne tabu i tradycyjne wartości, rodzinę, macierzyństwo, mit dzieciństwa.– Istotnie, moje pierwsze filmy były dość agresywne. To prawo młodości, w każdym młodym człowieku kłębią się wielkie namiętności. Dzisiaj jestem szczęśliwszy, bardziej relatywizuję. To widać na ekranie. Poza tym pewne idee przemawiają silniej, kiedy są podane w bardziej klasycznej formie.Pana filmy jednak nie są łatwe w odbiorze. Czy nie boi się pan, że widz poczuje się zagubiony?– Nie sądzę, uważam, że między każdym filmem a publicznością istnieje pewien rodzaj kontraktu. Widz wie, co jest w filmie fikcją, jak konstruuje się poszczególne wątki, ale zgadza się wejść w historię i uzupełnić ją własną wyobraźnią. Oczywiście wymaga to pewnej pracy. Moje filmy nie są łatwo przyswajalną papką. Film jest procesem interaktywnym.„U niej w domu” to pierwotnie sztuka hiszpańskiego dramaturga Juana Mayorgi. Co pana w niej zafascynowało?– Zobaczyłem sztukę Mayorgi kilka lat temu, dzięki przyjaciółce aktorce, która grała w niej jedną z głównych ról. Twierdziła, że to wymarzony materiał na film, i miała rację, poruszane tematy artystycznej kreacji i manipulacji okazały się wręcz wymarzonym pretekstem do ukazania mojego własnego procesu tworzenia. Zafascynowała mnie też ukazana tu relacja mistrz-uczeń. W większości przypadków to nauczyciel przekazuje wiedzę, u Ma-yorgi jest inaczej. To ekscytujące.Czy zetknął się pan z tego typu relacją uczeń-mistrz w swoim życiu?– Nie, miałem kilku nauczycieli, którzy byli dla mnie bardzo ważni w epoce moich studiów na reżyserii, żaden jednak nie stał się moim Pigmalionem. Fascynował mnie np. Eric Rohmer, ale nasza relacja nie była aż tak silna.AUTOPORTRETWróćmy do wspomnianego przez pana procesu kreacji. Czy „U niej w domu” to artystyczny autoportret?– Tak, mógłbym być moimi dwoma bohaterami. Albo siedzieć z nimi na ławce i przyglądać się spektaklowi rozgrywającemu się przed naszymi oczyma, szpiegować ludzi, próbując znaleźć temat do następnego filmu. Fikcja i twórczość stanowią sedno mojego życia.Artystyczna manipulacja prowadzi tu jednak do życiowej katastrofy. Wątek kata i ofiary odnajdujemy regularnie w pana filmach.– Pewne wątki do mnie powracają, ale nie koncentruję się na nich obsesyjnie. Kto jest naprawdę katem, a kto ofiarą? Najczęściej jesteśmy i tym, i tym.Bohaterowie „U niej w domu” marzą o karierze pisarskiej. Czy pan sam uważa się za autora?– Prawdę mówiąc, nie znoszę pisania, ale wiem, że faza scenariusza ma kapitalne znaczenie dla filmu, dzięki niej w wyobraźni rodzi się ekranowa wizja. To obowiązek, wypełniam więc go jak najlepiej. Gdybym jednak mógł kręcić filmy bez scenariusza, byłbym najszczęśliwszym artystą pod słońcem! Tym gorzej dla aktorów, bo byliby wtedy moimi niewolnikami. Czasami wyobrażam sobie, że jestem zarzucony świetnymi scenariuszami i tylko sobie kręcę. Ale to wyłącznie marzenie.Portugalski pisarz Fernando Pessoa powiedział, że to, co widzimy, nie jest tym, co rzeczywiście widzimy, tylko tym, czym jesteśmy. Pan się z nim zgadza?– To hołd złożony subiektywności. Doskonale rozumiem, co Pessoa miał na myśli. Sam pozostawiam w filmach pewne luki i niedopowiedzenia – to przestrzeń dla wyobraźni. Widz tworzy sobie swoją własną historię.Na pana filmografię składają się zarówno filmy autorskie, jak i wielkie produkcje z uznanymi gwiazdami. Które są panu bliższe?– Jestem złym ojcem – porzucam moje dzieci i idę dalej, własną drogą. Każdy film jest nowymi narodzinami.I za każdym razem jest to koncert gry aktorskiej. „U niej w domu” to potwierdza.– Początkowo miałem trudności z obsadzeniem roli chłopca, bo okazało się, że francuskie 16-latki to duże dzieci. Wtedy natknąłem się na zdjęcie Ernsta Umhauera i zafascynowało mnie jego spojrzenie. Ernst ma 21 lat, ale wygląda bardzo młodo, jest więc idealny do roli. Fabrice Luchini jest natomiast aktorskim stradivariusem – może zagrać dosłownie wszystko. Jedyny problem polega na tym, że Luchini często gra Luchiniego, ale jeśli rola mu odpowiada, potrafi stworzyć prawdziwą perełkę. Miałem dużo szczęścia, Fabrice mi zaufał. Powtarzał: nie wiem, co robimy, ale polegam na tobie. O to mi właśnie chodziło. Wie pani, on nie lubi kina – jego wielką miłością jest teatr. Gra w filmach, żeby zarobić, jak rzemieślnik.Jest pan bardzo wymagający wobec aktorów.– Owszem i chętnie się do tego przyznaję. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym pozostawić aktorom całkowitą wolność; muszę brać czynny udział w procesie kreacji, ingerować w ich grę. Jestem przecież ich pierwszym widzem! Reżyserzy często odnoszą się do aktorów z rezerwą, ze strachem. Ja się ich nie boję, może dlatego, że ich kocham. Zaznaczam jednak, że pozostaję otwarty na ich sugestie, nie jestem przecież tyranem! Ale na pewno wiem, czego chcę.„U niej w domu” przywodzi chwilami na myśl filmy Woody’ego Allena. Czy to świadoma inspiracja?– Myślałem o postaciach z filmów Woody’ego Allena, pisząc role dla Fabrice’a Luchiniego i Kristin Scott Thomas, grającej jego żonę. Pragnąłem ukazać parę intelektualistów wyznających określone poglądy, które będą w opozycji do ich czynów. Kristin ma w sobie coś z Diane Keaton – jej elegancję, nonszalancję i głębię.KINOTERAPIAJest pan koproducentem swoich filmów. Co pan myśli o polemice na temat zbyt wysokich gaży aktorów, która rozpętała się we Francji po wyjeździe Gérarda Depardieu?– Moim zdaniem każdy film powinien się rządzić własną finansową logiką – to oczywiste, że pensja aktora nie może rujnować producenta. Może dlatego moje filmy przynosiły zyski – nigdy nie dałem się ponieść tak częstej w naszym środowisku manii wielkości i nawet największe gwiazdy musiały akceptować moje propozycje. Uważam jednak, że dyskusja uzdrowiła sytuację – francuski system kinematografii oparty na państwowych subwencjach jest wspaniały, ale jak w każdym systemie istnieje ryzyko nadużyć. Należy o tym głośno mówić.W młodości był pan zagorzałym kinomanem. Czy wciąż przesiaduje pan w filmotece?– Kiedy byłem studentem, uwielbiałem oglądać złe filmy. To było coś w rodzaju terapii – za każdym razem mówiłem sobie, że w przyszłości nakręcę coś lepszego. Dzisiaj ich unikam, boję się, że nie uda mi się wyjść poza własne ograniczenia. Arcydzieła też napawają mnie troską. Zastanawiam się, czy uda mi się osiągnąć ich poziom. Do kina chodzę więc dość rzadko. Dzięki temu dużo lepiej się czuję.Pytanie z gatunku rytualnych: jaki film zabrałby pan na bezludną wyspę?– Czy byłbym na tej wyspie sam? Jeśli tak, zabrałbym wszystkie filmy Hitchcocka – on wciąż mnie zaskakuje.Joanna Orzechowska

Kategoria: 
Data publikacji: 
Monday, 22 April, 2013 - 00:07
Autor: 
Joanna Orzechowska
Wydanie: 
Fotografia: 
Numer strony w magazynie: 
42

2013-04-15 08:11:58 przeglad-tygodnik.pl

Miasto przyszłości czy koszmar miejski? - rozmowa z prof. Bohdanem Jałowieckim

Przestaliśmy wierzyć w fantastyczne wizje, np. miast budowanych na dnie mórz albo w kosmosie, bo to przynajmniej na razie zwykłe mrzonkiProf. Bohdan Jałowiecki, socjolog miasta z Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych UWProf. Bohdan Jałowiecki wyspecjalizował się w socjologii miasta i przestrzeni oraz naukoznawstwie. Pracuje w Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych (EUROREG) Uniwersytetu Warszawskiego. Jest też kierownikiem Katedry UNESCO Trwałego Rozwoju na Uniwersytecie Warszawskim oraz Katedry Socjologii Społeczności Lokalnych i Regionalnych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Członek Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN, Komitetu Naukoznawstwa PAN, Polskiego Towarzystwa Socjologicznego oraz Sekcji Polskiej Regional Studies Association.Rozmawia Bronisław TumiłowiczCzy urbaniści wizjonerzy wiedzą już, jak będą wyglądały miasta w roku 2050?– Nie ma jednego globalnego projektu – z kilku powodów. Po pierwsze, miasta są bardzo zróżnicowane. Są na różnych kontynentach, w odmiennych systemach politycznych, zbudowane w krajach bardziej lub mniej zamożnych. Chociaż mają cechy wspólne – tu skupiają się wszystkie siły polityczne, tu ulokowane są siedziby władz centralnych lub lokalnych. W miastach działają ważne instytucje kultury i mediów, czyli tutaj jak w zwierciadle odbijają się wszystkie procesy i niepokoje właściwe dla tej części świata. Niepokoje w miastach są zwykle silniejsze niż w tzw. interiorze, bo w miastach jest więcej do stracenia. Po drugie, przestaliśmy wierzyć w rozmaite fantastyczne wizje – np. że miasta będą budowane na dnie mórz albo gdzieś w kosmosie, bo to przynajmniej na razie zwykłe mrzonki i czyste szaleństwo. Wreszcie perspektywa roku 2050 nie jest wcale tak odległa, a rozwój miast wykazuje pewną inercję. Przecież nawet w tych najnowocześniejszych ośrodkach są fragmenty powstałe dawno temu, np. w średniowieczu.Czy jednak na przyszłość miast patrzy pan profesor z nadzieją? A może jest pan raczej pesymistą?– W krótkiej perspektywie jestem pesymistą, bo kapitalizm przeżywa kryzys, a on się odbija przede wszystkim na miastach. W dłuższej perspektywie, sięgającej np. roku 2050, nie musi być tak źle. Choć na razie nie mamy takich wynalazków jak telefonia komórkowa, której pojawienie się gruntownie zmieniło, wręcz zrewolucjonizowało życie codzienne w ostatnich 20-30 latach, to w miastach zakumulowane są ogromne środki, leżące gdzieś na kontach różnych korporacji, i te kwoty (np. majątek Apple ocenia się na 100 mld dol.) być może zostaną uruchomione właśnie w celu przebudowy i rozwoju.Jak powstają nowe miastaTak jak w XIX-wiecznym Paryżu?– David Harvey, autor głośnej książki „Bunt miast”, twierdzi, że jednym ze środków kapitalistycznej akumulacji była urbanizacja. Tak doszło do przebudowy Paryża za czasów Napoleona III, a zrealizował ją w wyniku nagromadzenia kapitału i siły roboczej w okresie przyśpieszonej industrializacji baron Georges Haussmann, prefekt Paryża. Chciał on przekształcić miasto mające jeszcze plan urbanistyczny typowy dla ośrodków średniowiecznych w nowoczesną metropolię. W tę przebudowę zaangażowano ogromne pieniądze – dzisiaj mówilibyśmy o setkach miliardów dolarów. David Harvey twierdzi, że to miasto leżało w centrum zainteresowania kapitału, ale stało się też ośrodkiem walki klasowej. Stawia więc pytanie, jak można przekształcać miasta w sposób sprawiedliwszy społecznie.Czy takie procesy mogą się powtarzać także dziś?– Powtarzają się, bo np. we współczesnych Chinach, gdzie jest bum w dziedzinie nieruchomości, powstały ogromne, nowoczesne miasta, które stoją prawie puste, ponieważ nie ma możliwości ich zasiedlenia. Oczywiście ludzie są, ale nie mają wystarczającego potencjału finansowego ani intelektualnego. W tych wspaniałych metropoliach, przypominających największe miasta USA czy Azji Południowo-Wschodniej, jest najnowocześniejsza infrastruktura odpowiadająca standardom XXI w., np. superszybkie koleje magnetyczne. Wszystkie te nowinki wyprzedzają jednak poziom rozwoju społecznego w regionie i muszą jeszcze „poczekać”. Sama technika nie tworzy tkanki społecznej, choć może być wehikułem wielu zmian.Zmarnotrawiono więc część zainwestowanych środków?– Miasta są często przykładem ogromnego marnotrawstwa istniejącej substancji materialnej. Widzimy np., jak w Warszawie niektóre wysokie budynki stawiane jeszcze w latach 90. XX w. i po roku 2000 są teraz rozbierane, aby na tym miejscu dało się wybudować jeszcze wyższe. Kapitał musi jednak znaleźć jakieś ujście, choć efektem tego zjawiska jest chaotyczna zabudowa miasta – nad jego przestrzenią trudno zapanować, pogłębiają się też kontrasty między tym, co stare, i tym, co nowe. I to z czasem będzie się nasilać. Tak się dzieje w polskich miastach, ale mamy też dawną NRD, gdzie poddano renowacji osiedla z wielkiej płyty, które teraz stoją puste i ulegają ponownej dewastacji. Nie ma mowy o racjonalnym wykorzystaniu środków kapitałowych, choć o tym myśleli wielcy urbaniści wizjonerzy, jak Le Corbusier.Luksusy i slamsyWspomniał pan, że w miastach pogłębia się kontrast bogactwa i biedy. Dziś w osiedlach zamkniętych i strzeżonych bogate dzieci wchodzą na plac zabaw, używając karty magnetycznej, a biedne bawią się w kałuży lub w śmietniku. Czy nie trzeba by tworzyć planów osiedli także dla biedniejszych mieszkańców?– W pewnym zakresie tak się robi, choć generalnie dzielnice nędzy w metropoliach powstają spontanicznie. Byłem promotorem pracy doktorskiej Karola Kurowskiego poświęconej spontanicznemu powstaniu osiedla w Limie. Sam mechanizm tworzenia się takiej dzielnicy odbywa się według pewnego planu. Mieszkańcy, którzy nie mają środków do życia w interiorze, organizują się i w zwartych grupach przybywają do stolicy. Zajmują teren komunalny, który jest łatwiejszy do zasiedlenia. Tam stawiają swoje namioty i wstępnie się zagospodarowują, organizując jakoś swoje życie. Sami wytyczają ulice, z czasem budują siedziby z trwalszych materiałów, a władze komunalne doprowadzają im wodę, głównie po to, aby uniknąć epidemii. Życie w takiej dzielnicy staje się znośniejsze, choć tego osiedla nie narysowano wcześniej na papierze.Niektórzy przywódcy wizjonerzy, jak były prezydent Brazylii Lula da Silva, próbowali tę biedę jakoś ucywilizować.– Lula robił to w rewelacyjnie prosty sposób – zasiłki w tych spontanicznie powstających osiedlach otrzymywali tylko ci, którzy posyłali dzieci do szkoły. Celem był przewidywany awans społeczności najbiedniejszej. Drugim punktem zainteresowania władz była walka z organizacjami handlującymi narkotykami. W slamsach powstawały komisariaty policji. Były też działania o charakterze sanitarnym, tak aby zbiórka i wywóz odpadów opłacały się mieszkańcom. W ten sposób udało się przynajmniej zmniejszyć liczbę osób pozostających na marginesie i dać im szansę wydobycia się ze skrajnej nędzy.A u nas?– Trochę nas determinuje klimat, ale coraz więcej osób, czy to bezdomnych, czy uległych, zamieszkuje na działkach pracowniczych. Przynajmniej w lecie liczba takich mieszkańców rośnie – dziadkowie, którzy w mieszkaniach tłoczą się zwykle z dwoma pokoleniami potomków, wyprowadzają się na działki, aby ulżyć trochę dzieciom i wnukom. Niestety, w Polsce nie mamy programu pozwalającego powstrzymać albo ograniczyć proces bezdomności. Z jednej strony, miasta opanowuje gangsterska szajka tzw. czyścicieli kamienic, co okrywa hańbą władze lokalne, z drugiej, wyrzucani z mieszkań ludzie trafiają do lokali socjalnych albo kontenerów, niespełniających podstawowych standardów, a to pogłębia i tak poważne zjawiska patologiczne.Niektórzy wolą pozostawać bezdomni niż dać się wchłonąć przez nasz system opieki społecznej.– W istocie bezdomność nie jest zjawiskiem jednoznacznym. We Francji tzw. kloszard to ktoś absolutnie wolny, wybierający właśnie taki styl życia, ale to w sumie dosyć wąski margines. Co innego ludzie wyrzucani z powodu horrendalnie wysokich czynszów ze swoich mieszkań, choć zasiedlali je od pokoleń – a nasze przepisy pozwalają nawet na eksmisję na bruk, jeśli danej osobie nie przysługuje lokal socjalny. Inna rzecz, że spora część lokatorów świadomie wykorzystuje luki prawne i po prostu nie płaci za nic. To druga strona zjawiska.Czy miasto przyszłości, np. w roku 2050, będzie takim polem kontrastów, podzielonym na getta?– Trudno powiedzieć, bo w różnych miejscach próbuje się, czasami nieudolnie, doprowadzić do jakiejś integracji, wymiany i wymieszania miejskich społeczności. We Francji prowadzono badania, w jaki sposób segregacja w szkołach wpływa na postępy i nauczanie dzieci. Okazało się, że już na wczesnym etapie edukacji szkolna integracja dzieci z rodzin pozbawionych kapitału kulturowego z dziećmi z wysokim kapitałem kulturalnym stwarza szanse dla jednych i drugich. Biedniejsi się podciągają, a bogatsi niczego nie tracą. Wymieszanie społeczne jest niezwykle korzystne dla rozwoju, bo wszyscy się uczą czegoś nowego i pożytecznego. Wysyłanie dzieci z najbogatszych rodzin do elitarnych szkół prywatnych służy tylko tworzeniu gett i segregacji społecznej. Poprzez poznanie się i integrację, także w oddziałach integracyjnych w polskich szkołach, poprzez bycie razem kształtuje się ludzka zbiorowość. W innym przypadku mamy społeczeństwo zatomizowane, podzielone na różne grupy, które wzajemnie się zwalczają, co powoduje obcość, a ta z kolei przeradza się we wrogość. Jeśli kogoś nie znamy, naturalne jest uczucie zagrożenia. Wystarczy popatrzeć, jak zmieniły się stosunki polsko-niemieckie w wyniku częstszych kontaktów i wymiany.Wielokulturowe molochyTworzenie wspólnot wielokulturowych jest jednak trudne. Dowodzą tego stosunki polsko-rosyjskie czy polsko-ukraińskie.– Nie tylko one. Zbiorowości miejskie słabo się integrują. Młodzi mieszkańcy biednych podparyskich przedmieść udają się w weekendy np. na Champs Élysées, ale są ciałem obcym, nie korzystają ze znajdujących się tam usług, bo ich nie stać, chłoną tylko atmosferę, blichtr wystaw, gwar turystów, oglądają spektakl miasta, które do nich nie należy, i wracają na przedmieścia, gdzie królują gangi narkotykowe i przestępczość zorganizowana. Podobnie nie udał się zamysł stworzenia integracyjnego tygla na Potsdamer Platz w Berlinie, który powstał na części wcześniej niezabudowanej w podzielonym mieście. Okazuje się, że Berlin Wschodni ma obecnie więcej atrakcji kulturalnych, co przyciąga turystów i mieszkańców zachodniej części. Berlin jest zresztą bardzo ciekawym przykładem miasta wielokulturowego, bo jedna trzecia mieszkańców to cudzoziemcy.W Polsce to daleka perspektywa.– Nie taka odległa. Już dziś zauważamy, że społeczność wietnamska opanowuje budynki osiedla Za Żelazną Bramą w stolicy, a także powierzchnię handlową w Wólce Kosowskiej. Z kolei Ukraińcy i Ukrainki w liczbach trudnych do precyzyjnego określenia przyjeżdżają na krótsze i dłuższe pobyty, pracując na czarno w budownictwie i pomocy domowej.Te zjawiska w 2050 r. będą jeszcze wyraźniejsze?– Zapewne tak. Przemiany będą się dokonywać. Przestrzeń miasta jest „zjadana przez czas”, a okres użytkowania określonych obiektów coraz bardziej się skraca. To ogólniejszy proces. Producenci telewizorów i pralek programują żywotność tych wyrobów i tak też będzie się dziać z substancją miejską, choć trudno przewidzieć, jak zostaną zagospodarowane przestrzenie za 30 czy 50 lat. Sądzę, że radykalnych zmian nie będzie.Wszystkiemu winni cykliści?Będzie więcej psów?– Pies jest przyjacielem człowieka i równoprawnym mieszkańcem miasta. Problem z higieną. W Paryżu także jest wiele psów i również robią kupy, ale tam ten problem miasto rozwiązało już na początku lat 70. Zastosowano odkurzacze, które oczyszczają chodniki, choć wiele też zależy od kultury właścicieli.Może psami powinni się zająć miejscy urbaniści: zaprojektować wybiegi, schroniska-hotele dla zwierząt, nawet cmentarze? A co z rowerzystami?– Na pewno przestrzeń miejska powinna być przyjazna dla psów. I oczywiście dla rowerzystów. Powinny powstać sieci ścieżek rowerowych, które nie będą się krzyżowały z ruchem samochodowym, tak jest np. w Danii i Holandii. To kwestia wyobraźni oraz dobrej woli, a nie tylko propagandy. W wielu miastach uprawia się reklamę rozmaitych usług i inwestycji dla mieszkańców, ale za tym nic nie idzie, bo inwestycji publicznych jest jak na lekarstwo, a głównym budowniczym w polskich miastach jest zagraniczny kapitał prywatny.Czy miasta będą się wyludniać?– Nie, wręcz przeciwnie. Odsetek ludności mieszkającej w miastach, który już przekroczył 50%, w roku 2050 może wzrosnąć do 60-70%, jak dziś w USA. Będą powstawać nowe miasta, czasami na przedmieściach metropolii. Zmieni się być może sama definicja miasta. Te układy mają swoje centra, jądra. Dziś widzimy, że są różne formy urbanizacji. Powstają dzielnice biurowców, które potem obrastają centrami handlowymi, są też typowe sypialnie miejskie. Przykładem miasta tworzącego się na naszych oczach są podwarszawskie Janki, które już za jakiś czas zmienią swój status. W Wielkiej Brytanii powstał po wojnie program nowych miast wokół Londynu, choć siła atrakcyjności centrum, City, na razie okazała się nie do przebicia. Ale części podmiejskie także są już samowystarczalne. Była kiedyś koncepcja miast ogrodów Ebenezera Howarda, do której niektórzy urbaniści próbują nawiązywać. Ta idea rozwijała się później we Francji, choć przykłady okazały się niezbyt udane. Ale francuski Disneyland można dziś odwiedzić w nowym mieście Marne-la-Vallée. Nie wszystko, co się stworzy na papierze, działa w praktyce. Niektórzy mieszkańcy uciekają z zaprojektowanych dla nich osiedli, a na to miejsce wprowadzają się np. imigranci. Było wiele atrakcyjnych koncepcji filozoficzno-architektonicznych, a jaka jest sama architektura, widać gołym okiem.Bronisław Tumiłowicz

Kategoria: 
Data publikacji: 
Monday, 22 April, 2013 - 00:47
Autor: 
Bronisław Tumiłowicz
Wydanie: 
Fotografia: 
Fot. Krzysztof Żuczkowski
Numer strony w magazynie: 
28

2013-04-15 07:51:02 przeglad-tygodnik.pl

Smarkacze w Sądzie Najwyższym

Europoseł Ryszard Legutko przegrał z licealistami z Wrocławia w I i II instancji. Zamiast powiedzieć „przepraszam”, sądzi się dalejDwoje wrocławskich licealistów, Zuzanna Niemier i Tomasz Chabinka, którzy w grudniu 2009 r. zwrócili się do dyrektora szkoły z prośbą o usunięcie symboli religijnych z ich klas i za to zostali przez europosła Ryszarda Legutkę nazwani „rozpuszczonymi smarkaczami”, zdążyło zdać maturę, teraz studiują, pracują. Zapomnieli już dawno o szkole, ale nie o prof. Legutce, byłym ministrze edukacji za rządów Jarosława Kaczyńskiego, następnie pośle do Parlamentu Europejskiego. Procesują się z nim już trzy i pół roku. Chcą tylko kilku słów przeprosin i wpłacenia 5 tys. zł na cele społeczne. Obydwu stronom pomagają najlepsi krakowscy adwokaci, byłych licealistów w sądach reprezentuje dr Anna-Maria Niżankowska-Horodecka, europosła zaś  broni dr Andrzej Kubas. Sądowe zmagania obydwu stron obserwują specjaliści z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, gdyż sprawa ta została objęta Programem Spraw Precedensowych.Na początku nikt nie wierzył, że dwoje wrocławskich uczniów, nikomu wcześ-niej nieznanych, ma jakiekolwiek szanse w starciu ze znanym politykiem Prawa i Sprawiedliwości, profesorem filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim, tłumaczem i komentatorem dzieł Platona, senatorem i wicemarszałkiem Senatu, ministrem edukacji narodowej, sekretarzem stanu w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wreszcie posłem do Parlamentu Europejskiego. Mimo to ci młodzi ludzie dwa razy rzucili europosła na deski. Najpierw przegrał z nimi w Sądzie Okręgowym w Krakowie, potem sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu I instancji. Wydawało się, że polityk PiS musi wykonać prawomocne orzeczenie sądu i powiedzieć „przepraszam”.Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że z początkiem tego roku europoseł Legutko, zgodnie z prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 26 października 2012 r., oświadczy w „Gazecie Wrocławskiej” i „Gazecie Wyborczej”, że bardzo przeprasza panią Zuzannę Niemier i pana Tomasza Chabinkę za użycie pod ich adresem w rozmowie z dziennikarzami obraźliwych słów, za nazwanie ich „rozpuszczonymi smarkaczami” i „rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami”, ich działań zaś „typową szczeniacką zadymą”, oraz wyrazi szczere ubolewanie, że jego słowa naruszyły dobre imię i godność osobistą tych osób i wpłaci 5 tys. zł na cele społeczne.Minął styczeń, a pod koniec lutego 2013 r. pełnomocnik europosła złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego i krakowski sąd apelacyjny wstrzymał egzekucję wyroku do czasu zakończenia sprawy w Warszawie. Teraz odpowiedź na skargę kasacyjną przygotowuje mecenas Niżankowska-Horodecka. Jeżeli w Sądzie Najwyższym dojdzie do postępowania kasacyjnego, to rozpocznie się trzecie starcie, chyba już ostatnie. Pozornie w tym sporze chodzi o słowo „przepraszam”, wszyscy jednak wiedzą, choć wielu nie chce o tym słyszeć, że ta sprawa ma kolosalne znaczenie dla nas wszystkich, bo chodzi tu o wolność wypowiedzi w każdej sprawie, o wolność sumienia i wyznania, o symbole religijne w miejscach publicznych, o przestrzeganie art. 25 konstytucji, mówiącego o tym, że „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Polityk PiS brutalnie skarcił uczniów za próbę wypowiedzi w ważnych światopoglądowych kwestiach, chciał ich zmusić do milczenia w sprawie krzyży w szkole.       Petycja do dyrektora30 listopada 2009 r. w sekretariacie dyrektora XIV Liceum Ogólnokształcącego im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu złożone zostało pismo podpisane przez trójkę uczniów klasy maturalnej – Zuzannę Niemier, Tomasza Chabinkę i Arkadiusza Szadurskiego, zatytułowane „Petycja”, w którym prosili o usunięcie symboli religijnych z terenu szkoły, gdyż jest to faworyzowanie przez szkołę tylko jednego konkretnego światopoglądu. Napisali: „Cechą społeczeństwa demokratycznego jest pluralizm w życiu publicznym. W szczególności za niedopuszczalne uznajemy wieszanie symboli religijnych nad symbolami państwowymi. Polska jest dobrem wspólnym, natomiast światopogląd stanowi prywatną sprawę każdego człowieka”.W petycji przywołali wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Lautsi przeciwko Republice Włoskiej, w którym stwierdzono, że obecność symboli religijnych w postaci krzyży w klasach szkolnych prowadzi do naruszenia Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności w wyniku ograniczenia prawa rodziców i dzieci do wolności myśli, sumienia i wyznania. Powołali się na Konstytucję RP – art. 48 ust. 1, art. 53 ust. 1-5, art. 25 ust. 2, na art. 10 Ustawy z dnia 17.05.1989 r. o gwarancjach wolności sumienia i wyznania oraz art. 2 Protokołu nr 1 i art. 9 ust. 1 i 2 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.Ich petycja była w napisana w bardzo spokojnym tonie, nikogo nie atakowała, nie zawierała żadnych stwierdzeń obraźliwych, nie była skierowana przeciwko religii chrześcijańskiej. Chcieli tylko wywołać dyskusję o obecności krzyży w szkole jako miejscu publicznym, w którym przebywają uczniowie o różnych światopoglądach.Dyrekcja szkoły potraktowała pismo trójki maturzystów bardzo poważnie. Odbyła się na ten temat szkolna debata, każdy mógł zabrać głos, przedstawić swoje racje. Krzyże w szkole pozostały, bo tak chciała większość uczniów, i sprawa ucichła. Kilka dni później autorzy petycji przeczytali w miejscowej prasie, co o nich myśli prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji, działacz PiS i poseł do Parlamentu Europejskiego. Ich starania o szkołę przyjazną dla uczniów o różnych światopoglądach nazwał robieniem zadymy. „Rozpuszczeni smarkacze czują się kompletnie bezkarni. To jest typowa szczeniacka zadyma”. A w innym wywiadzie: „To nic innego jak robienie chytrej, cynicznej ideologicznej zadymy przez troje rozwydrzonych i rozpuszczonych przez rodziców smarkaczy. Nie może być tak, że oni ustawiają na baczność całą szkołę! Czy naprawdę w klasie maturalnej nie ma już nic innego do roboty?”.Immunitet nie pomógłNa wytoczenie prof. Ryszardowi Legutce procesu o naruszenie dóbr osobistych zdecydowała się dwójka maturzystów, trzeci uczeń nie uwierzył w możliwości pokonania byłego ministra edukacji. Oni są uczniami, on politykiem, profesorem, chroni go immunitet posła Parlamentu Europejskiego. Zwyciężyło przekonanie, że nie zrobili nic złego, postąpili zgodnie z przysługującymi im prawami obywatelskimi zagwarantowanymi konstytucją, i dlatego złożyli przeciwko prof. Legutce pozew do Sądu Okręgowego w Krakowie, w którym stwierdzili, że użyte przez niego słowa są dla nich wysoce obraźliwe, mają wydźwięk pejoratywny. Ich petycja do dyrektora szkoły była krótka, stonowana, rzeczowa i stanowiła inicjatywę obywatelską podjętą w celu rozpoczęcia dyskusji na ważny temat.Prof. Legutko wniósł o odrzucenie powództwa ze względu na przysługujący mu immunitet z racji pełnionej przez niego funkcji posła Parlamentu Europejskiego i powołał się na załącznik do traktatu o Unii Europejskiej w sprawie przywilejów i immunitetów UE, stwierdzający, że „wobec członków Parlamentu Europejskiego nie można prowadzić dochodzenia, postępowania sądowego ani też zatrzymywać z powodu ich opinii lub stanowiska zajętego przez nich w głosowaniu w czasie wykonywania przez nich obowiązków służbowych”. Krakowski sąd okręgowy sprowadził prof. Legutkę na ziemię i wytłumaczył mu, że jego opinie na temat uczniów wrocławskiego liceum nie miały żadnego związku z wykonywanym przez niego mandatem europosła. Takie samo stanowisko zajął sąd apelacyjny, do którego prof. Legutko próbował się odwołać.Europoseł tłumaczył w sądzie okręgowym, że miał prawo do ostrej reakcji ze względu na młody wiek osób, których zachowanie przypomniało niechlubne w historii okresy walki z krzyżem. Gdyby żądanie usunięcia krzyży sformułowane zostało przez ludzi starszych, doświadczonych, dysponujących autorytetem, z pewnością jego reakcja byłaby inna. Tymczasem z petycją wystąpili nieznani nikomu młodzi ludzie, a ich działanie miało nieprzemyślany i nierozważny charakter. Poza tym jest posłem do Parlamentu Europejskiego z okręgu wrocławskiego i formułując te wypowiedzi, działał w interesie swoich wyborców, reprezentując ich poglądy. Nie rozumie też, dlaczego ci uczniowie chcieli urzeczywistnić przestrzeganie w Polsce prawa, skoro wszystko jest uregulowane i umieszczanie krzyży w szkołach czy przedszkolach odbywa się na podstawie upoważnienia zawartego w przepisach obowiązującego w tym zakresie rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 14 kwietnia 1992 r.Tych poglądów byłego ministra nie podzielił sąd okręgowy i 17 kwietnia 2012 r. uznał europosła za winnego naruszenia dóbr osobistych Zuzanny Niemier i Tomasza Chabinka, nakazał złożenie w prasie oświadczeń zawierających przeproszenia i zasądził wpłacenie kwoty 5 tys. zł na cele społeczne.Nie pomogło wniesienie apelacji. Krakowski sąd apelacyjny w pełni podzielił stanowisko sądu okręgowego oraz utrzymał zaskarżony wyrok. Były minister edukacji, jak napisano w uzasadnieniu wyroku, potraktował uczniów jako osoby nieuprawnione do zabierania głosu w sprawach publicznych. Użył wobec nich pogardliwego i obraźliwego słowa „smarkacze”. Gdy tymczasem „nie budzi wątpliwości dojrzałość poglądów powodów, mimo ich młodego wieku, w kwestiach stanowiących przedmiot ich wystąpienia, którego treść i okoliczności wskazują na znajomość wiążącej się z nim problematyki i poprzedzające je głębokie jej przemyślenia. Z tych przyczyn nie sposób ocenić spornych wypowiedzi pozwanego inaczej niż jako głęboko krzywdzące powodów, tym bardziej że wypowiedziane zostały one w sposób arbitralny, bez znajomości osób, poglądów i rzeczywistych motywów działania powodów. Tym bardziej krzywdzące, że skierowane do młodzieży licealnej, w okresie, w którym kształtuje się jej postawa i światopogląd i w którym naturalne jest poszukiwanie przez nią dróg intelektualnego rozwoju i prezentacja w ramach tych poszukiwań poglądów w sposób nawet niekiedy mocno skrajny, a wypowiedziane przez pozwanego będącego z racji uprzednio pełnionej funkcji ministra edukacji narodowej i następnie europosła oraz pozycji w świecie naukowym cenionym autorytetem i wychowawcą pokoleń młodzieży akademickiej, którego wiek, doświadczenie i pozycja nakazywałaby powściągliwość i rozwagę w formułowaniu sądów”.Europoseł nie odpowiedział młodym ludziom na żadne ich pytanie, on ich zwyczajnie zrugał. Macie, smarkacze, siedzieć cicho. To nie wy decydujecie, co będzie w szkole wisiało na ścianach.Jaka to debata?Teraz o takim sposobie prowadzenia debaty politycznej, który polega nie na wymianie poglądów, ale na obrzucaniu się inwektywami, mają zadecydować sędziowie Sądu Najwyższego. W skardze kasacyjnej napisano, że wyrok w sprawie Soile Lautsi przeciwko Włochom, na który powołują się licealiści w piśmie do dyrektora szkoły, został uchylony w składzie Wyższej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka 18 marca 2011 r. Tym wyrokiem zaniepokojony był również nasz parlament i obydwie izby podjęły stosowne uchwały. Senat stwierdził: „Krzyż, będący znakiem chrześcijaństwa, na trwale stał się dla wszystkich Polaków, bez względu na wyznanie, symbolem powszechnie akceptowanych wartości uniwersalnych, a także dążenia do prawdy, sprawiedliwości i wolności naszej Ojczyzny. (…) Wszelkie próby zakazania umieszczania krzyża w szkołach, szpitalach, urzędach i przestrzeni publicznej w Polsce muszą być poczytane za godzące w naszą tradycję, pamięć i dumę narodową”.Europoseł uznał, że miał prawo do ostrej wypowiedzi, bo na 800 uczniów XIV LO tylko czworo opowiedziało się za zdjęciem ze szkolnych ścian symboli religijnych, a troje z nich podpisało petycję. Dyrekcja otrzymała setki mejli w obronie krzyży od uczniów i rodziców.Legutko nie chciał dla licealistów surowej kary, lecz pewnej formy reprymendy, zgodnej z regulaminem szkolnym. Nie chciał też kary dla rodziców i wychowawców, „wskazywał tylko na nikłą wartość metod wychowawczych polegających na całkowitym przyzwoleniu ze strony osób dorosłych, w szczególności odpowiedzialnych za wychowanie młodzieży, na wszelkie ekscesy, do jakich zaliczał złożenie petycji”.A poza tym, jak czytamy w skardze kasacyjnej, wbrew twierdzeniom sądów I i II instancji słowa „smarkacze” czy „rozpuszczeni smarkacze” nie są obraźliwe. Można je uznać za lekceważące, pogardliwe, ale obraźliwe nie są. W żadnym większym słowniku języka polskiego przy słowie „smarkacz” nie ma adnotacji, że jest to słowo obraźliwe lub wulgarne. Podobnie ze słowem „szczeniacki”, przy którym też nie ma takiego kwalifikatora. Stwierdzenie sądu apelacyjnego, że określenie „smarkacz” stosuje się do kogoś niedojrzałego i może być gniewne lub lekceważące, jest niewątpliwie prawdziwe, lecz z obraźliwością nie ma nic wspólnego.Europoseł uznał, że mógł ostro formułować myśli, bo „został poproszony o komentarz do sprawy związanej z petycją nie jako profesor, filozof czy nauczyciel, ale jako polityk powiązany z partią, która za jeden z zasadniczych celów swojej działalności stawia sobie ochronę wartości i symboli katolickich w kraju”. To była debata publiczna, w czasie której strony nie muszą się traktować jako równouprawnieni partnerzy, mogą obdarzać się nieskrywaną pogardą i odmawiać stronie przeciwnej kompetencji merytorycznej. W takiej debacie publicznej obowiązują szersze granice dozwolonej krytyki niż w zwykłej dyskusji.Nie wiadomo tylko, gdzie tu był element debaty. Licealiści, dobrze przygotowani do tematu, mówili swoje, polityk nie poznał ich poglądów, ale już wiedział, że są smarkaczami, nikt z nikim nie rozmawiał, jak to w Polsce. Teraz Sąd Najwyższy będzie próbował zrozumieć, na czym ta debata polegała.Leszek Konarski

Kategoria: 
Data publikacji: 
Monday, 22 April, 2013 - 00:24
Autor: 
Leszek Konarski
Wydanie: 
Fotografia: 
Numer strony w magazynie: 
20

2013-04-15 07:26:20 przeglad-tygodnik.pl

Ofiary układów

W praktyce nieusuwalni urzędnicy czy chronieniimmunitetami prokuratorzy nie muszą się obawiaćkonsekwencji swoich poczynańAndrzej LeszykJeśli ktoś myśli, że efektowne poranne akcje antyterrorystów i policji przeciw ludziom, którzy nie popełnili przestępstw, skończyły się w 2007 r. wraz z odejściem ministra Zbigniewa Ziobry, to się myli. Na posesję rodziny Dziewitów, prowadzących pod Mielcem firmę transportową, młyn i piekarnię, brygada antyterrorystyczna weszła w 2011 r., w niedzielę, bladym świtem. Groźni ludzie w czerni na mocy decyzji prokuratorskiej, podtrzymanej przez sąd, zatrzymali samochody wykorzystywane w przedsiębiorstwie Dziewitów.Przedsiębiorcy mieli w leasingu kilkanaście ciężarówek i aut dostawczych. Nie da się ukryć, że nie płacili terminowo rat za niektóre pojazdy. Próbowali negocjować z firmami, z którymi zawarli umowy leasingowe. Skutek był taki, że leasingodawcy wypowiedzieli wszystkie umowy i zawiadomili prokuraturę, iż Dziewitowie przywłaszczyli sobie samochody. Prokuratura rejonowa wszczęła śledztwo, antyterroryści zajęli auta, a firmy Dziewitów zostały pozbawione środków transportu, co miało oczywisty wpływ na ich działalność gospodarczą. Po roku sprawę umorzono, prokuratura okręgowa uznała, że nie ma tu żadnego zagarnięcia mienia, ale przedsiębiorcy znaleźli się na krawędzi bankructwa. Zdaniem Janusza Kaczmarka, byłego prokuratora krajowego, który przyglądał się sprawie, prokuratura dała się wykorzystać. Chodziło bowiem prawdopodobnie o próbę zorganizowanego przejęcia pojazdów, które w większej części były już spłacone przez Dziewitów.Ofiary świadka koronnegoTo jedna z setek spraw, które stowarzyszenie pokrzywdzonych Niepokonani 2012 uznaje za przykłady krzywd wyrządzonych im przez organy państwa. W tym akurat przypadku można powiedzieć, że po części przedsiębiorcy sami sobie zgotowali ten los, nie płacąc rat w terminie – choć nie byli przecież odosobnieni, bo dziś coraz więcej firm nie reguluje terminowo swoich zobowiązań.W niczym natomiast nie zawinił nikomu Krzysztof Stańko, właściciel domu wypoczynkowego w Turawie, który spędził w areszcie 27 miesięcy. Antyterroryści zabrali go w 2003 r. – czyli wtedy, gdy jeszcze nikomu się nie śniło o poczynaniach ministra Ziobry. Dokonali tzw. dynamicznego wejścia do domu. Jak opowiadał Stańko, nagle rozległ się huk, jego rzucili na podłogę, żonę, która brała prysznic, wyciągnęli z łazienki, a 13-letniej córce przystawili pistolet do głowy. Stańkę zamknięto na podstawie zeznań gangstera Macieja B., ps. „Gruby”, który został świadkiem koronnym.„Gruby” opowiedział prokuratorom wyssaną z palca historię, że Krzysztof Stańko ma w swoim ośrodku wielką wytwórnię amfetaminy, a rozprowadzaniem narkotyków zajmuje się gang trzech braci Tyrałów, przedsiębiorców z Olesna (ich też zamknięto, ale na niewiele ponad rok). Całą sprawę zmyślił – chciał pokazać prokuraturze, że jest świadkiem, który dużo wie. Dom wypoczynkowy w Turawie przyszedł mu zaś do głowy dlatego, że kiedyś spędził tam weekend. „Grubego” żadną miarą nie można uznać za osobę wiarygodną. Gdy trzej bracia poszli siedzieć, postanowił zarobić na swym statusie i za pośrednictwem dwojga członków swojej rodziny obiecał żonom aresztowanych, że za 100 tys. dol. zmieni zeznania, tak by Tyrałowie zostali oczyszczeni z wszelkich zarzutów. „Gruby” wiedział, że może opowiadać, co mu ślina na język przyniesie, ponieważ w myśl polskiego prawa świadkowi koronnemu wolno bez żadnych konsekwencji zmieniać zeznania.Zorganizowano prowokację, „Gruby” wpadł. Dostał siedem lat (odsiedział pięć), bo okazało się, że również rodzinom innych aresztowanych obiecywał zmianę zeznań za pieniądze. Jednak nawet popełnienie takiego przestępstwa nie musi w Polsce (choć może) powodować utraty statusu świadka koronnego. „Gruby” jest – jak widać – bardzo potrzebny naszemu wymiarowi sprawiedliwości. Nie przestał być świadkiem koronnym, a na zeznania w sprawie rzekomego gangu producentów i handlarzy amfetaminy doprowadzano go z więzienia. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach uważa, iż każda sprawa jest indywidualna, a „fakt, że ktoś został skazany w jednej sprawie, wcale nie wyklucza, że jego zeznania w innym zakresie mogą być wiarygodne”. Nic jednak nie potwierdziło słów „Grubego”. W domu wypoczynkowym nie znaleziono ani narkotyków, ani jakichkolwiek urządzeń do ich produkcji, ani wreszcie śladów, że kiedykolwiek je tam przechowywano. Specjalnie wyszkolony do wykrywania narkotyków pies niczego nie wywąchał, taki sam efekt dało pobranie przez techników policyjnych licznych mikropróbek w całym ośrodku.Przez 27 miesięcy aresztu Stańki katowicka prokuratura nie wykazywała się specjalną aktywnością – właściciel ośrodka został przesłuchany tylko raz. Sprawa toczyła się nadzwyczaj wolno, bo żadnych innych dowodów oprócz słów gangstera nie było. Tymczasem „Gruby” po wyjściu z więzienia przestał przychodzić na rozprawy, przysyłając fikcyjne, jak ustalono, zaświadczenia lekarskie o chorobach. Nie można było go znaleźć, podobno wyjechał za granicę. W rezultacie Krzysztof Stańko został uniewinniony we wszystkich instancjach, łącznie z sądem apelacyjnym. W uzasadnieniu wyroku padły słowa o działaniach „nieetycznych i niemoralnych”. Sprawa braci Tyrałów jeszcze nie została zakończona. Prokuratorzy ożywili się dopiero po pierwszym uniewinnieniu Stańki. Odwoływali się uparcie, ale bez żadnego skutku.Prokuratorzysą dobrej myśliSprawa Krzysztofa Stańki trwała prawie 10 lat. Po wyjściu z aresztu cały czas był uznawany za podejrzanego i musiał regularnie meldować się na policji. Prokuratorzy nie mają sobie nic do zarzucenia, twierdzą, że przestrzegali wszelkich procedur. To samo mówią w związku ze sprawą Gabrieli Mury, innej ofiary „Grubego”, która wraz z mężem prowadziła hurtownię materiałów budowlanych na Śląsku.W 2005 r. Gabriela Mura została zatrzymana pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która na kredyt kupiecki wyłudzała od innych firm towary, nie płacąc za nie. Akt oskarżenia wpłynął do sądu dopiero po ponad czterech latach. Gabriela Mura miała szczęście, bo w areszcie spędziła tylko trzy miesiące. Jej mąż jednoosobowo pikietował prokuraturę i sąd, chcąc doprowadzić do jej zwolnienia. Bombardował listami sędzię, która zatwierdziła wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie. Pisał też do żony, wyrażając się w sposób mocno nieprzychylny o prokuratorach. W tym przypadku prokuratura i sąd wykazały się szybkością oraz sprawnością działania. Listy do aresztantki, które podlegają cenzurze, stały się podstawą do postawienia zarzutów. Tadeusz Mura został oskarżony o zniewagę i skazany na zapłatę 500 zł grzywny.Na procesie Gabrieli Mury „Gruby” nie stawił się aż trzy razy, a że i tu prokuratura nie ma innych dowodów oprócz słów gangstera, sprawa wciąż się toczy. Sąd Okręgowy w Gliwicach wprawdzie nie wie, co się dzieje ze świadkiem koronnym, lecz wraz z organami ścigania ma nadzieję, że w końcu się znajdzie. Prokuratura zaś podtrzymuje oskarżenie. Warto tu przypomnieć, że prokuratorzy są nie tylko oskarżycielami, ale przede wszystkim strażnikami praworządności. Często jednak o tym zapominają.Od sześciu lat toczy się sprawa przeciwko Andrzejowi Żuromskiemu, która nabrała już szczególnie palącego charakteru. Oskarżony, występujący jako „Żurom”, jest raperem, a będąc artystą, ma usprawiedliwioną skłonność do efektownych gestów. Dał temu wyraz, podpalając się w marcu w studiu Polsatu, gdy mówił o tym, co go spotyka ze strony wymiaru sprawiedliwości. Szybko go ugaszono, ma tylko nieznaczne oparzenia brzucha. – Nie jestem masochistą, wszystko zaplanowałem. Chciałem zwrócić uwagę na to, jak łatwo można paść ofiarą pomówień – tłumaczył.On sam ofiarą pomówienia stał się w 2007 r., gdy do warszawskiego biura jego studia nagraniowego wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Skuli „Żuroma” i zawieźli go do kieleckiego aresztu. Tam postawiono mu zarzuty handlu narkotykami. Oskarżył go diler „Jezus”, który poszedł na współpracę i został tzw. małym świadkiem koronnym. „Żurom” twierdzi, że „Jezusa” w życiu na oczy nie widział i nie wie, o kogo chodzi.Słowa „Jezusa” są jedynym dowodem na to, że „Żurom” mógł handlować narkotykami. Prokuratura stwierdziła jednak, iż diler spójnie, szczerze i dokładnie opisał przestępstwa, w których brał udział. W związku z tym uznała, że wiarygodne są też jego zeznania na temat Żuromskiego. W rezultacie już w 2008 r.raper stanął przed sądem i dostał pięć lat. Odwołał się, sprawa doszła do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który uchylił wyrok i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia. Kielecki sąd rejonowy skazał „Żuroma” ponownie, ale już na trzy lata. Żuromski znowu się odwołał, a Sąd Okręgowy w Kielcach jeszcze raz nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.„Żurom” wyszedł na wolność po wpłaceniu 70 tys. zł kaucji. W międzyczasie „Jezus” został skazany za włamanie i stracił status małego świadka koronnego. Sytuacji „Żuroma” to jednak nie zmieniło. Cały czas jest uznawany za oskarżonego. Jego firma padła, a partnerka zabrała dwójkę ich dzieci i odeszła. Sprawa trwa. Prokuratura uważa zaś, że materiał, który został zgromadzony, wreszcie pozwoli na skazanie „Żuroma”.Prokuratura ma tę nadzieję już od sześciu lat. Żuromski zapowiada, że się nie podda i do skutku będzie walczyć o uniewinnienie i dobre imię.Co natomiast może zrobić ktoś, komu bezprawnie komornik zajmie konto? Taka osoba zostaje nagle pozbawiona środków do życia. To właśnie spotkało Danutę Bińkowską z Sochaczewa, której komornik zajął rachunek bankowy z wszystkimi oszczędnościami.Łatwo wszystko stracićPani Danuta miała pecha – w Sochaczewie mieszka bowiem inna Danuta Bińkowska, rzeczywiście zadłużona, i to przeciw niej komornik miał wszcząć egzekucję. Adres zamieszkania i PESEL obu pań był różny, jednak komornik nie zwrócił uwagi, że zajmuje konto nie tej osobie, której powinien. Komornik został zawieszony w czynnościach, ale uważa, że nie zrobił nic złego, bo zgodnie z prawem nie miał obowiązku sprawdzania danych adresowych i numeru PESEL osoby, przeciw której prowadzi egzekucję. A skoro nie miał obowiązku, to przecież zrozumiałe, że tego nie zrobił. Pomylić się zaś każdy może. Komornik nie zamierzał zwrócić Danucie Bińkowskiej pieniędzy, które przez swoje niedbalstwo omyłkowo ściągnął z jej konta. Zrobiła to wreszcie – po nagłośnieniu sprawy przez media – Krajowa Rada Komornicza, oddając kobiecie 28 tys. zł.Wydaje się jednak, że komornicy przyznają sobie szczególne prawo do popełniania błędów. Podobna przygoda spotkała bowiem Czesława Kacprzaka, któremu w 2011 r. komornik ściągnęła z rachunku 50 tys. zł, a jego sklep obciążyła hipotecznie kwotą aż 80 tys. zł, o czym Bogu ducha winny właściciel dowiedział się dopiero wtedy, gdy zamierzał sklep sprzedać. Komornik pomyliła go z innym Czesławem Kacprzakiem, który przeszło 10 lat wcześniej prowadził pod Łodzią firmę handlową i nie zapłacił za kupione w białostockiej mleczarni 5 ton sera i półtorej tony masła. Dziś tej firmy już dawno nie ma. Jej były właściciel ma zaś oczywiście inny adres i PESEL niż uczciwy pan Kacprzak. Wszystko to w niczym nie przeszkodziło pani komornik, która przeprowadziła egzekucję majątku niewinnego człowieka, a potem tłumaczyła, że zgodnie z prawem nie miała obowiązku sprawdzania autentyczności danych osobowych.Jak widać, w naszym kraju praktycznie każdy może stracić wszystko, co posiada, bo ktoś czegoś nie musiał sprawdzić… Odwrócenie podjętych decyzji jest niemal niewykonalne. Pan Kacprzak walczył, ale nie doczekał zwrotu zabranych pieniędzy. Zmarł w ubiegłym roku.Bo mogąStołeczny restaurator Tadeusz Landa w porę zrezygnował z walki. Wbrew nazwie stowarzyszenia, które skupia ludzi walczących z krzywdzącymi ich decyzjami władz, uznał się za pokonanego. Stracił firmę – ale ocalił spokój.W Warszawie Landa założył jeszcze w latach 80. popularną knajpę rybną Delfin, potem otworzył restaurację na ulicy Próżnej. Gdy zaczęły się przebudowa placu Grzybowskiego i remont domów na Próżnej, dojazd do lokalu został utrudniony, a obroty spadły. Właściciel obiektu, spółka Polski Holding Nieruchomości, obniżyła czynsz za wynajem z 16 do 10 tys. zł miesięcznie. Potem jednak przekazała lokal miastu – a śródmiejski Zakład Gospodarowania Nieruchomościami natychmiast nakazał płacić czynsz w wysokości poprzednich16 tys. zł. Jednocześnie urzędnicy nie przedłużyli z Tadeuszem Landą umowy najmu. Prawdopodobnie chodziło to, by kto inny zaczął w tym miejscu działalność. Restauratorowi mówiono natomiast, że musi zamknąć lokal, bo budynek zostanie albo sprzedany, albo wyburzony.Landa oczywiście nie chciał rezygnować z użytkowania atrakcyjnej działki w samym centrum stolicy. Zaproponował nawet zdeponowanie w banku miliona złotych dla ZGN Śródmieście. Suma ta miałaby przepaść na rzecz miasta, gdyby nie zechciał się on wyprowadzić w momencie podjęcia przez władze dzielnicy decyzji o wyburzeniu bądź sprzedaży obiektu. Oferty nie przyjęto. Landa musiał się wynieść. Zamknął więc restaurację, a ludzi zwolnił. Na koniec napisał list do prezydent stolicy: „Kończąc ten etap mojego życia i działalności, mam odwagę stwierdzić, że zostałem tak potraktowany przez urzędników, ponieważ mimo mojego wieku (64 lata) nie wszedłem do urzędu na kolanach”.Lokal cały czas stoi pusty, nie przynosząc dochodów z czynszu. Restaurator wspomina zaś lata 80., gdy władze PZPR na Woli pomogły mu w zdobyciu wszystkich niezbędnych koncesji na prowadzenie Delfina. Sekretarz PZPR deklarował wtedy: „Ja tu jestem, by pomagać, a nie utrudniać”. Jak mówi Landa, komuniści to rozumieli, a „nasi” samorządowcy jakoś nie mogą.W istocie, gdy pozostać już przy skojarzeniach z minionym ustrojem, można odnieść wrażenie, że w decyzjach rozmaitych organów pobrzmiewają słowa Majakowskiego: „Jednostka zerem, jednostka bzdurą”. Bo chyba brak szacunku właśnie dla jednostki, dla jej dóbr osobistych, również dla jej majątku oraz interesów, to cechy często obecne w myśleniu bardzo wielu decydentów najróżniejszych szczebli.Drugi, bodaj jeszcze ważniejszy czynnik to poczucie bezkarności. Ustawa o służbie cywilnej zapewniająca w praktyce nieusuwalność urzędników, immunitety prokuratorskie czy sędziowskie, wreszcie obsadzanie decyzyjnych stanowisk według nomenklatury partyjnej sprawia, że mało kto w Polsce musi dziś się obawiać konsekwencji swoich poczynań. Nawet gdy krzywdzi nimi innych. Najprostsza odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie mający prawo stanowienia o losach innych tak często podejmują decyzje, które bezpodstawnie wyrządzają szkodę, brzmi zatem: bo mogą. Ponura rzeczywistość, przedstawiona w filmie Ryszarda Bugajskiego, będzie zaś trwać jeszcze bardzo długo.Andrzej Leszyk Dlaczego w Polsce w majestacie prawa rujnuje sięi pozbawia dorobku niewinnych ludzi?Mirosław Piepka, współautor scenariusza do filmu „Układ zamknięty” w reżyserii Ryszarda BugajskiegoŁatwiej odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, by tak się nie działo. Prosta rzecz – odpowiedzialność karna musi dotyczyć każdego człowieka, od najmniejszego do rządzących. Muszą być jakieś konsekwencje nieprzemyślanych decyzji. Ponoszone zarówno przez kogoś, kto kradnie w sklepie towar powyżej kilkuset złotych, jak i przez prokuratora czy szefa urzędu skarbowego, jeśli popełnia błąd, w wyniku którego zamyka się zakład, a 400 osób traci pracę. Jednak tutaj jest totalna bezkarność, a niektórzy wręcz awansują. Wciąż najważniejszym przywilejem posłów, senatorów, ale także sędziów i prokuratorów jest immunitet. Nie twierdzę, że wszystkie immunitety trzeba zlikwidować, ale ich działanie powinno obowiązywać w ściśle określonych granicach, a decyzja o uchyleniu immunitetu nie powinna być podejmowana w środowisku czy urzędzie, w którym dana osoba funkcjonuje. Niestety, są to towarzystwa wzajemnej adoracji i kolega koledze niczego złego nie zrobi. O immunitetach powinna decydować jakaś niezależna komisja złożona z rzetelnych i odpowiedzialnych osób.Prof. Ewa Łętowska, prawniczka, b. rzecznik praw obywatelskichTak zawsze bywało. Historia literatury pełna jest opisów tego rodzaju zdarzeń, ale problemem jest to, że w przyzwoitym kraju taka sprawa powinna wywołać reakcję i pobudzić mechanizm, który odwraca niesprawiedliwe decyzje. A gdy wynikają one wprost z prawa – inicjować zmiany. A tego brakuje. Poza tym u nas w 70% takie wypadki to wynik nie tyle „złego” prawa, ile znieczulicy tych, którzy je stosują. Oni nie uruchamiają istniejących w prawie „luzów decyzyjnych”. I nie chcą się trudzić wyszukaniem narzędzia łagodzącego rygoryzm schematycznego zastosowania prawa ani narazić decyzją odbiegającą od schematu. Niestety, dotyczy to także sędziów, nad czym boleję. Nie umieją oni i nie chcą robić użytku z posiadanego marginesu swobody orzekania w imię zachowania sprawiedliwości. Mam nieodparte wrażenie, że ta znieczulica i schematyzacja postępowania się nasilają. Teraz są takie czasy, że nikt się nie wstydzi zaniechania inwencyjności w sprawach ewidentnie łamiących zasady sprawiedliwości.Małgorzata Pundyk, prawniczka, redaktor naczelna portalu Forum Pokrzywdzonych przez PaństwoWażne jest chyba nie tyle dlaczego, ile jak z tym walczyć, jak przeciwdziałać. Oczywiście można walczyć i nawet wygrywać z niesprawiedliwymi organami państwa, ale to ogromnie trudne, czasochłonne i niepewne. Każda taka sprawa trwa minimum trzy-cztery lata. Zgodnie z par. 417 kodeksu prawa cywilnego, obywatel może się domagać zadośćuczynienia od skarbu państwa za szkody wynikające z błędnych decyzji urzędników. Można też domagać się od państwa zadośćuczynienia (od 2 tys. do 20 tys. zł)za przewlekłość postępowania, ale nie ma już odszkodowańnp. za uciążliwość takiego postępowania, które było od początku wynikiem błędu, a przecież obciążenia psychiczne, jakim podlegają niesłusznie oskarżeni, są ogromne i często nieodwracalne w skutkach. Nie widzę też specjalnie możliwości domagania się skutecznego ukarania winnych. Można oczywiście pisać skargi i pozwy, my w tym czynnie pomagamy, ale szansa na sukces jest niewielka. Nie mamy skutecznych środków, by skłaniać korporacje prokuratorów, adwokatów, sędziów, komorników itd. do wszczynania postępowań dyscyplinarnych wobec swoich członków. Poza tym poszczególne korporacje blisko ze sobą współpracują. To są zamknięte środowiska. W krajach o ugruntowanej demokracji zrezygnowano już z immunitetów chroniących np. sędziów, świat od tego odchodzi. U nas trzeba najpierw uzyskać od korporacji zdjęcie immunitetu, aby można było kogoś pociągnąć do odpowiedzialności. A właśnie poczucie nietykalności i bezkarności przerodziło się w patologię, ale w każdym konkretnym przypadku ogromnie trudno jest to udowodnić – np. istnienie zmowy, aby w sposób opieszały prowadzić postępowanie i je przeciągać. Sędziowie, prokuratorzy są za błędne decyzje wynagradzani, a ich kumple decydują, czy cofnąć im immunitet, czy nie. Nie ma też co liczyć na kontrolę zewnętrzną, np. ministra sprawiedliwości, bo do absolutnej rzadkości należą przypadki, gdy szef resortu występuje z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, co należy do jego uprawnień. W tej dziedzinie potrzebne byłyby zmiany systemowe, na co już zupełnie nie mamy wpływu. To, że system kontroli zewnętrznej u nas nie działa, zostało też potwierdzone przez rzecznika praw obywatelskich.Prof. Maria Jarosz, socjolog, PAN, autorka m.in. książek „Władza, przywileje, korupcja” i „Samobójstwa. Ucieczka przegranych”Tak było, jest i będzie. O korupcji politycznej i gospodarczej pisałam niejednokrotnie w książkach. To jest zjawisko, z którym wiele osób się styka i przez które cierpi, ponosi liczne szkody.Not. BT

Kategoria: 
Data publikacji: 
Monday, 22 April, 2013 - 00:18
Autor: 
Andrzej Leszyk
Wydanie: 
Fotografia: 
Numer strony w magazynie: 
8

2013-04-15 07:22:58 przeglad-tygodnik.pl

Marek Migalski, europoseł i wiceprezes PJN poparł kandydaturę JKM w wyborach w Rybniku!
"Bo chciałbym zobaczyć, jak JKM dynamizuje obrady sennego Senatu. Bo za stałość swoich poglądów należy mu się to, by w dwadzieścia lat po zakończeniu swej pierwszej i ostatniej, jak na razie, kadencji, wrócił na Wiejską"
2013-04-15 06:56:07 nczas.com

Naukowcy z kręgu Kaczyńskiego. Kim są? | Profesura prezesa
Profesorowie w gronie ekspertów zespołu Macierewicza i w „rządzie” Piotra Glińskiego dowodzą, że mimo etykiety partii antyinteligenckiej PiS ma pewne wsparcie profesury. Kim są naukowcy, którzy garną się do tej partii i dlaczego to robią?
2013-04-15 05:56:00 polityka.pl

Borussia kontra krezusi, czyli kto wygra ligę mistrzów
Pieniądze nie grają, ale na pewno nie utrudniają gry. W półfinałach Ligi Mistrzów finansowe potęgi zmierzą się z młodymi wilkami
2013-04-15 00:00:00 pb.pl

Wyspa Onasisa dla miliardera z Rosji
Athina Onassis Roussel, wnuczka słynnego greckiego milionera Arystotelesa Onasisa, sprzedała za 100 mln GBP wyspę Skorpios, na której dziadek poślubił Jackie Kennedy, wdowę po prezydencie USA.
2013-04-15 00:00:00 pb.pl

Pomysły zmian są abstrakcją
Konstytucja RP, zatwierdzona w 1997 r. w referendum, które nie miało warunku frekwencyjnego (głosowało tylko 42,9 proc. uprawnionych), została prawnie umocowana tak sprytnie, że jakakolwiek jej nowelizacja wymaga powszechnej zgody politycznej. A ponieważ takowa obecnie i w najbliższych latach jest niewyobrażalna, Polska nie ma szans np. na wejście do Eurolandu, nawet gdyby z naddatkiem spełniła wszystkie finansowe kryteria z Maastricht.
2013-04-15 00:00:00 pb.pl

ru
Чилич в трёх сетах выиграл первый матч на кортах Монте-Карло
Хорват Марин Чилич вышел во второй круг "Мастерса-1000" в Монте-Карло. Со счётом 6:2, 6:7 (6:8), 6:2 он переиграл аргентинца Орасио Себальоса. Матч продолжался 2 часа 3 минуты.
2013-04-15 20:44:16 rambler.ru

Чемпионат Польши откажется от арбитров за воротами
Руководство коллегии арбитров Польши совместно с главной Федерации футбола Польши Збигневом Бонеком пришло к решению не использовать на матчах чемпионата страны дополнительных судей за воротами.
2013-04-15 19:41:00 rambler.ru

Польское правительство пригласило на лечение Луценко
Бывшего главу МВД Украины, оппозиционера Юрия Луценко, недавно освобожденного из тюрьмы, пригласили на лечение в Польшу.
2013-04-15 19:03:24 rambler.ru

WTA Катовице. Роберта Винчи не пустила Петру Квитову к титулу
Финальная встреча продолжалась 1 час 41 минуту. Винчи сделала три брейка, проиграв при этом только один гейм на своей подаче. «Я провела отличный матч.
2013-04-15 00:35:24 rambler.ru

Инспекторы РФ пролетят над Польшей в рамках договора об открытом небе
МОСКВА, 15 апр — РИА Новости. Группа инспекторов из России, начиная с понедельника, выполнит наблюдательный полет над территорией Польши в рамках международного Договора по открытому небу, сообщает Минобороны РФ.
2013-04-15 00:22:08 rambler.ru

Только представь!
Страна: Великобритания, Польша, Португалия, ФранцияРежиссер: Анджей ЯкимовскийВ ролях: Александра Мария Лара, Эдвард Хогг, Дэвид Атракчи, Тереза Мадруга, Луиш Лукас, Джоао Ваз, Мельхиор ДеруеЖанр: драмаРоссийская премьера: 18 апреля 2013 Фильм…
2013-04-15 00:15:44 rambler.ru

Квитова: я играла вторым номером, потому что условия на корте диктовала Винчи
Чешка Петра Квитова, которая проиграла в финале турнира в Катовице, рассказала о матче против итальянки Роберты Винчи.
2013-04-15 00:12:37 rambler.ru

Даша Астафьева обнажилась в новой гламурной фотосессии (ФОТО)
Сексапильная певица Даша Астафьева не перестает радовать своих поклонников откровенными фотосессиями. Как известно, карьера Астафьевой начиналась в издании «Плейбой» и потому в обнаженных снимках для Даши нет ничего нового.
2013-04-15 00:11:16 rambler.ru


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265













шведско-русский словарь, и язык латинский словарь, чешский словарь, грузинский словарь, каталог 3d моделей,